Właściwie nie wiem. To ogromny wysiłek. Kiedy miałam 10 lat, nie mogłam się doczekać 18-stki. Ta magiczna liczba dawała wolność. Oczywiście, nic się nie zmieniło, gdy nadszedł ten czas. Straciłam złudzenie.
Teraz myślę sobie, że chcę dorosnąć, aby sobie wybaczyć i polubić. Najlepiej, gdybym nauczyła się sobie współczuć. Dać spokój tej zagubionej dziewczynce, a potem kobiecie, która myślała, że tak się stara by innym było dobrze, która tak się starała być zauważona, że wiele razy zapominała o sobie. Myślała, że w końcu ludzie to zrozumieją. A zawsze spotykała się z niewdzięcznością. Potem zapadała się w krzywdzie. W końcu w poczuciu niekompletności i wybrakowania. Co ze mną nie tak?
Myślę, że kiedy dorosnę, stanę się dla siebie łagodna. Pojmę sens zdarzeń i celowość doświadczeń w moim życiu. Zrozumiem własny udział i dowiem się, jak wydostać się z traumatycznych pułapek.
Dziś usłyszałam wspaniałe, kojące zdanie od mojej klientki: “Jak mogę być na siebie zła, przecież to nie była moja wina.”
Właśnie znalazłam cytat opisujący to, co chcę wyrazić:
“Temu, co pamiętamy brakuje ostrych konturów faktu. Pragnąc sobie pomóc tworzymy drobne, nadzwyczaj subtelne zmyślenia oraz indywidualne scenariusze, które wyjaśniaja i kształtują nasze doświadczenia. Zapamiętane zdarzenie staje się fikcją, strukturą stworzona dla uporządkowania wrażeń.”
Jerzy Kosiński
Czyli to, co dorosłe pozwoli mnie wydostać z fikcji i zechcę zmienić swój skrypt. Zacznę dostrzegać u ludzi dobre intencje. Oswoję lęki.
Leave a Reply