Płyta z książki Christophe Andre „3 minuty uważności” za chwilę przemówi. Zaczynam medytację z rozdziału pt.: „Smakowanie”. Nastawiam się, że będzie ona dotyczyć tego, co jest jedną z praktyk uważności, czyli jedzenia.
Słucham prowadzonego głosu. Dziwi mnie, że smakowanie nie mówi o jedzeniu. Mam tak skierować umysł, aby znaleźć w miejscu, gdzie teraz jestem coś, co przyciągnie mnie, poruszy, będzie radością. Powoli pozwalam ciału się odprężyć i podążać za głosem. Rozejrzałam się po moim pokoju w poszukiwaniu przedmiotu, którym miałabym ochotę się podelektować. Moje oczy spojrzały na obraz wiszący między oknami.
Pamiętam chwilę, gdy wydostałam go z gromady innych obrazów w sklepie. Natychmiast wiedziałam, że na mnie czekał – był ostatni. To fotografia wtopiona w szkło. Wybrałam ją, ponieważ dotknęła wspomnienia jednej z niewielu radosnych chwil, które przeżyłam z moją mamą.
Moja mama rzadko pozwalała sobie na radość. Być może jej radość została zdeptana 1 września pamiętnego roku 1939. Mama kilka dni wcześniej przeżywała swoje najbardziej ekscytujące chwile – dostała szkolną wyprawkę. Codziennie przymierzała tornister. Nie mogła doczekać się, kiedy pierwszy raz pójdzie do szkoły… Nie będzie musiała od rana zajmować się gromadą dzieciaków, wreszcie będzie wolna… Dlatego każda chwila z moich wspomnień, kiedy mogę przywołać uśmiechniętą i szczęśliwą twarz mojej mamy jest dla mnie bezcenna.
Staram się teraz patrzeć na zdjęcie tak, jak bym je widziała po raz pierwszy.
I wtedy zobaczyłam, i poczułam ciepło promieni słońca dotykających mnie przez zasłonę z liści. Zanurkowałam poprzez drzewa i moim oczom ukazała się tafla jeziora obejmująca odbiciem przybrzeżny las, pojemna dla błękitu nieba i bieli chmur. W nozdrza wtargnęło powietrze głęboką wilgocią i zielenią – zapach wody i lasu.
Wchodzę głębiej na pomost. Stare deski skrzypią już przy delikatnym poruszeniu. Ptaki dawno już obudziły się ze snu .
Oto chwila doskonała, niebiański spokój niosący pewność, że świat jest taki, jaki ma być.
Prosta łaska spływająca z nieba. Czysta radość.
Idealna tafla jeziora jest jak portal dający przejście do świata równoległego. Jako w niebie, tak i na ziemi… właśnie się dotknęły, a czas zatrzymał się pomiędzy tym jeziorem, a tym niebem, a woda otulona ciepłym dotykiem słońca oddychając bezszelestnie wysyła w górę tiulową tkaninę ledwie widocznych niteczek myśli.
I tak oba światy niechcący się zatrzymują i przenikają. Ciepło słońca pomaga im w wędrówce, a z tiulowej osnowy powstają jedwabne kłębuszki pełne myśli, trudne do rozplątania. Dopiero gdy ciężar obłoków stanie się niemożliwy do dźwigania opadną na ziemię w postaci kropel deszczu. Za chwilę być może nastąpi poruszenie wiatru, a idealna tafla zmarszczy się otrzymując nową fakturę, obraz zafaluje i się rozpłynie.
Ale teraz wszystko jest tak, jakby było wieczne, obdarowane ciepłym dotykiem słońca, delikatnym oddechem ziemi, powietrza i wody. Obdarowane uśmiechem mojej mamy.
Leave a Reply